piątek, 29 listopada 2013

Dach

Po obdzwonieniu firm wreszcie trafiłam (miejmy nadzieję,że na właściwą). Zrobią nam dach za 8 tysięcy.Mieliśmy małe spiny techniczne w sensie 3 razy odwlekali termin zaczęcia ale wreszcie są. Są i robią. Oto efekty (za taką kasę gdyby nie warunki atmosferyczne sami byśmy zrobili)ale cóż zimna już nastała a chcemy chatę zabezpieczyć przed mrozami.Jutro mają skończyć więźbę/tzw.wiecha więc flachę trzeba im kupić.Mam nadzieję,że w przyszłym tygodniu zaczną już kłaść dachówkę. ;)





poniedziałek, 11 listopada 2013

Wieńce

Jak zwykle kiedy jest święto trzeba korzystać z wolnego czasu i pogody i działać na maxa.Dziś 11 listopada więc wszyscy w domu i zamiast na jakieś śmieszne pochody wybraliśmy się jak jeden mąż na budowę. Pomoc nieoceniona bo pracy cała masa a we 2 nie mieli byśmy szans aby to ogarnąć. Wieńce to nie lada gratka tym bardziej że beton robiliśmy sami.Zrobienie+wniesienie to masa roboty i czasu. Sam beton do 1 wiaderko wody,15/16 łopat piachu,15/16 żwiru+plastyfikator.Do tego przewieźć do miejsca gdzie można do wiader łopatą przelać i wciągnąć na górę.Generalnie masa pracy.Ręce mam do ziemi bo robiłam zaprawę i przelewałam,wciągnełam ze 2 wiadra i kursowałam w między czasie coś tam podawać i robić.Samo wożenie taczką dawało w barki.W każdym razie udało się i wylaliśmy wieniec przed zmierzchem :)






Jeszcze tylko szczyty z drugiej strony i kominy a potem wchodzi ekipa do dachu jak ją znajdę pierw ;) Ale aby tego dokonać trzeba wciągnąć palete pustaków i 3 palety kominów<oj>

sobota, 2 listopada 2013

idziemy jak burza ;)

od poniedziałku na budowie cały czas coś się dzieje. Mąż wziął urlop i ja też co prawda od środy dopiero ale nawet święta nie mogły powstrzymać siły rozpędzenia. Póki jest pogoda trzeba kłóć żelazo póki gorące. Masa pracy-ręce odpadają dosłownie a jak wracamy do domu to marzę tylko o prysznicu i ciepłym łóżeczku. Pustaki teraz trzeba wrzucić na piętro co nie jest łatwym zadaniem.Z teściową wrzucałyśmy na zasadzie liny z hakiem.Ja niosłam z palety i przywiązywałam teściowa wciągała na górę.Pustaki w oczach normalnie mam aż nic nie widziałam-to pył i odłamki które wicher dzisiaj nawiał mi w oczy. Na koniec wbiłam coś sobie pod paznokcie. Ludzie świętowali sobie lans na cmentarzach a u nas robota szła pełną parą-do zimy coraz bliżej przecież a wolnego już raczej nie dostaniemy. Efekt jest widoczny gołym okiem ale modlę się aby coraz szybciej ten dom stał bo zmęczenie sięga zenitu.Dobrze,że mój mąż ma normalnych rodziców i nam pomagają bo zajechali byśmy się jeszcze bardziej. Odkąd dom rośnie w górę to coraz bardziej wizualnie fajnie wygląda :) Wydaje się być większy dosłownie :) Nie ma co tu pisać dużo to trzeba zobaczyć. O ! 





I najważniejsze- została już TYLKO do wciągnięcia jedna paleta pustaków :)) no i 3 palety kominów :// w każdym razie coraz mniej tego.Wcześniej wrzucaliśmy w 3 osoby drabiną na zasadzie ja podnosiłam do góry teściowa drabiną z pustakiem do góry wchodziła i kładła na pietrze a stamtąd teściu niósł na paletę.Po przerzuceniu 3 palet miałam dość i zmienił mnie szwagier Bartek.Nie miałam siły podnosić.Dziś brakło nam Bartka więc wymyśliłyśmy z teściową linę a teściu z mężem murowali. Pięknie rośnie Nasz domek :) Budowa domu to nie bułka z masłem.