czwartek, 25 kwietnia 2013

mozolna praca...

A mój kochany maż zawziął się w sobie i narzuca tempo :D Siedzi jak ten świstak zawijający w sreberka tak on gnie tą stal i tworzy zbrojenie pod fundamenty :) Żoneczkę by też w to wmanewrował w sensie cięcia małych drucików ale niestety mijamy się w czasie.Ja pracuje na rano a on cały tydzień na popołudnie. I mimo szczerych chęci nie pomogę mu nawet w weekend gdyż szkoła niestety :/

W każdym razie nadal wspieram go w załatwianiu różnych spraw. Umówiłam już geodetę na sobotę od rana (mąż nie będzie się nudził ;).

Z przyjemnością pochwalę się męża dziełem :) już jedną ścianę mamy :D uzbrojoną ;)


środa, 24 kwietnia 2013

Kopara

Zakupiliśmy betoniarkę,łopaty+grabie,giętarkę do prętów i coś tam jeszcze do tego,agregat(bo na Tauron nie ma co liczyć),paletę cementu(w Leroyu na promocji) taczkę i parę tam drobnych narzędzi oraz stal na zbrojenie :) Najważniejsze jednak stało się dziś :) Wkroczyła kopara i zebrała humus oraz wgryzła się w ziemie na zasadzie półki ponieważ działka nasza ma spad +- pół metra. Niestety miałam mało czasu na podziwianie tej akcji(pan kopał 4 godziny ale do pracy trzeba było iść :/) dobrze, że są zdjęcia !!!
Następnym krokiem będzie geodeta który wytyczy ławy a potem będzie znowu kopara. Taki sprzęcior za godzinę u nas kosztuje od 80-150 zł w zależności od podłoża. U nas była glina więc płaciliśmy 100 zł .

Muszę pokazać Wam efekty :)





Nasza działeczka ma przyjemny widoczek na stawy. Mewy nam kraczą jak nad morzem :) Klimacik jest fantastyczny :) Nie mogę się doczekać naszego domku w poziomkach. :)





RUSZYLIŚMY !!! :)

Witajcie kochani :)

Dawno tu nie zaglądałam przez to że były bardzo długo śniegi i nie bardzo można było coś robić...
Za to teraz sprawa ruszyła z kopyta. 1,5 miesiąca walczyłam oczywiście z naszą kochaną administracją o pozwolenie na wycinkę drzewa,które usytuowane było na wjeździe na Naszą działkę. Zarząd Dróg Powiatowych miał dobrą wymówkę,że śniegi i nie ma jak jechać w teren itp. Wniosek miesiąc przeleżał ponad bez żadnych konkretów. W końcu zaczęłam ich nękać telefonami i w końcu wniosek poszedł.. do gminy. Gminę też wzięłam pod lupę-inspektora w auto na działkę pokazałam drzewo i bach decyzja była w miarę szybko(po dwóch dniach nękania telefonami :)). Potem z gminy już im sama zawiozłam(bo poczta idzie długo i jeszcze po drodze by się zgubiło ;). Tyle walki z papierami a pan(z uprawnieniami) w 10 minut drzewo zwalił. Nawet nie wiedziałam że tyle drzewa jest w drzewie xD A tak na serio to najwięcej pracy było przy cięciu na kawałki i rzucaniu na przyczepę i osobnej segregacji gałęzi :/

Tak mój mąż walczył :)


A to moje dzieło :

Się napociłam przy tym co niemiara ale warto było :)


A jeszcze przed wycinką drzewa ominęłam bardzo ważną rzecz. Zakup przyjaciela świderka i kopanie dołków pod ogrodzenie (w tym pierwsze odciski ;))